Tegoroczną majówkę spędziliśmy w Hiszpanii. A właściwie jej część, bo polecieliśmy 26 kwietnia a 1 maja wróciliśmy do Polski. Początkowo planowaliśmy wybrać się tam na weekend, żeby uczcić moje 30 urodziny, ale loty poukładały się tak, że świętowaliśmy prawie tydzień 🙂 I takich urodzin życzę każdemu! A teraz zapraszam, na średnio długą, nie za krótką retrospekcję z naszego wyjazdu.

1. Mała podróżniczka ze swoim wilkiem / 2. Góry i chmury. Piękne połączenie / 3. To był mój pierwszy lot w ciąży (poprzednia ciąża głównie leżąca); do 28 tygodnia można latać bez pozwolenia od lekarza, potem trzeba mieć pisemną zgodę. Jednak wcześniej też warto konsultować takie wyprawy z lekarzem prowadzącym / 4. Kiedy chcesz sobie zrobić zdjęcie z córką, ale ona akurat jest psem

Na miejsce naszego pobytu wybraliśmy miasteczko El Campello, położone w Walencji, w prowincji Alicante (30 minut tramwajem). Wynajęliśmy apartament, większość posiłków jedliśmy więc w restauracjach lub w domu (np. śniadanie, gdy restauracje były jeszcze zamknięte… #wakacjezdzieckiem 🙂 ). Wzdłuż tamtejszego wybrzeża jest mnóstwo restauracji, kawiarni, lodziarni, zatem jest w czym wybierać. Ogromnym plusem jest również promenada zamknięta dla samochodów oraz baaardzo szeroka plaża, na której nie widziałam ani jednego śmiecia. Znajdą tam coś dla siebie zarówno miłośnicy spędzania czasu w kawiarniach z widokiem na morze jak również amatorzy wszelakich zabaw plażowych od robienia zamków i zbierania muszelek po siatkówkę.

1,2 i 3. Jak widać atrakcji nam nie brakowało 🙂 / 4. Gdy dzielisz talerz z córką…

Pogodę mieliśmy bardzo dobrą. Jeden dzień był w połowie deszczowy, jednak byliśmy na to przygotowani i w naszej walizce znalazło się miejsce dla gumowych spodni i kaloszy 🙂

1 i 4. Wakacyjne sprawy / 2. Którędy na plażę? / 3. Podobno nie ma złej pogody, jest tylko nieodpowiednie ubranie 🙂
Po prostu szczęśliwi ludzie 🙂

Żaden ze mnie fotograf kulinarny, jednak te dania zdecydowanie wymagały uwiecznienia. Uczta dla oczu i dla podniebienia. A to wszystko w restauracji Baeza&Rufette, oznaczonej gwiazdką Michelin. Rezerwacja stolika w niej to był jeden z urodzinowych prezentów od mojego męża. W środku panuje bardzo miła, wręcz domowa atmosfera (naliczyłam tam raptem sześć stolików). Wchodząc uważaliśmy, bo między naszymi nogami raczkował mały berbeć. Sami również wybraliśmy się tam z dwulatką. Co prawda, w środku nie zmieścił się już kącik dla dzieci, więc warto zabrać jakieś drobne zabawki, ale można liczyć na krzesełko i taras przed wejściem do rozprostowania małych nóżek 🙂

A oto niektóre z tych małych dzieł sztuki
Nie byłabym sobą, gdybym nie przywiozła z wakacji miliona zdjęć roślin. Kolejno: cytryny, kaktus, palmy, pomarańcze
1. Trochę wiatru we włosach / 2. Babeczka ozdobiona muszelkami / 3. Dzień dobry! / 4. Kiedy mama próbuje sfotografować swój obiad…

Wyjazd zdecydowanie udany. Teraz wracamy do codziennych spraw a niebawem kolejna wycieczka. Chyba już ostatnia w tym roku… 😉

W ramach zakończenie zostawiam tu zdjęcie najbardziej uroczego urodzinowego prezentu 🙂
Dobranoc 🙂