Kończy się lipiec. Przeglądając zdjęcia, aż ciężko uwierzyć, że to wszystko wydarzyło się w tym miesiącu. Zwiedzanie, wycieczki, choroby, zabawy na placu zabaw i testowanie nowych przepisów. Spotkania z przyjaciółmi, litry wypitej mrożonej kawy i coraz krótsze, leniwe wieczory. Z jednej strony wydarzyło się sporo większych rzeczy, wymagających większej organizacji, a z drugiej było bardzo spokojnie i czas upływał nam na robieniu babek z pisaku (albo jego zjadaniu:))

Pierwsze dni lipca spędziliśmy w upalnym Rodos
Udało się nawet odrobinę pozwiedzać miasto Rodos
1 i 3. Po powrocie i ogarnięciu góóóóry prania wybraliśmy się do Muzeum Współczesnego. Na końcu zwiedzania czeka miła niespodzianka w postaci kawiarni serwującej takie pyszności 🙂 / 2. Lipcowa pogoda sprzyjała wyprawom do pobliskiej klubokawiarni – dla mnie kawa a dla Emilki mleczko z kolorową posypką / 4. Bobas w piaskownicy
Zwyczajne momenty, uchwycone na szybko, żeby nie tracić czasu z telefonem w ręce. Każde z tych zdjęć wywołuje uśmiech na mojej twarzy, kiedy przypominam sobie okoliczności ich zrobienia.
W lipcu rozpoczęliśmy realizację naszego rodzinnego projektu pt. Odwiedzenie wszystkich parków narodowych w Polsce. Jako pierwszy odwiedziliśmy Wielkopolski Park Narodowy.
Okoliczności przyrody sprzyjały drzemce 🙂
Znaleźliśmy tam nawet małą plażę, na której zrobiliśmy przerwę na drugie śniadanie
Szaleństwa na placach zabaw. Staram się wybierać takie z piaszczystym podłożem, żeby Alek mógł swobodnie raczkować.
1. Summer details 🙂 / 2. Już 10! / 3. Pora na przytulasy i wygłupy / 4. W oczekiwaniu na jedzenie
Ekipa 🙂
Jedna z samotnych wycieczek rowerowych uwieczniona podczas oczekiwania na zielone światło
Lipiec był pyszny,
wypełniony po brzegi czasem spędzanym z rodziną
i przystankami na podziwianie idealnie niebieskiego nieba.
A teraz popijam kolejną dzisiaj kawkę, i oczekuję na to, co przyniesie sierpień. Tylko błagam, żadnej więcej gorączki, limit wyczerpałam w lipcu!